Photo by Mary Eineman on Unsplash
Przymusowe #zostanwdomu zmieniło wiele w codziennym życiu. Przede wszystkim wpłynęło na nasze funkcjonowanie i tryb pracy. Mnóstwo osób wykonywało (lub nadal wykonuje) swoje obowiązki zawodowe z miejsca zamieszkania. Jak każda sytuacja – ta nie jest wyjątkiem – ma swoje dobre i złe strony. Przyjrzyjmy się bliżej: pracy zdalnej, długotrwałego przebywania w domu oraz wpływie tych czynników na zdrowie w aspektach fizycznym i mentalnym.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej?
Singlom czy rodzinom bezdzietnym praca zdalna przynosi kilka korzyści. Nie trzeba wcześniej wstawać, ani zużywać bezcennych minut/godzin na powrót z firmy. Ci, którzy mają dzieci mogli nie odczuć tego czynnika, ponieważ szkoły i przedszkola zostały zamknięte, więc de facto obowiązków przybyło – w napięty grafik trzeba było wrzucić również czas dla pociech. Natomiast każdy mógł zauważyć, że praca z domowego zacisza może powodować znaczny spadek produktywności. Jeżeli nie trzyma się siebie w ryzach i nie kładzie się większego nacisku na organizację pracy, jakość i efektywność mogą się niebezpiecznie obniżyć.
Trudne czasy #zostanwdomu wymusiły stawianie wewnętrznych granic we własnym azylu, na wielu płaszczyznach – w sensie dosłownym, czyli konieczności wydzielenia przestrzeni do pracy zawodowej, jak i w wymiarze interpersonalnym, bo z dnia na dzień zostaliśmy skazani na przebywanie z domownikami 24 godziny na dobę. To znacząco podniosło poziom stresu oraz pośrednio i bezpośrednio wpłynęło na stan organizmu, czyli na zdrowie. Warto spojrzeć na to zagadnienie z bliższej, czysto anatomicznej perspektywy.
Homo Computerus w potrzebie
Każde, nawet najwygodniejsze krzesło, na dłuższą metę staje się w pewnym sensie narzędziem tortur dla ciała. Często praca zdalna okazuje się być bardziej absorbująca niż działanie w „normalnych” warunkach. A to spotkanie na komunikatorze się przeciągnęło. A to w natłoku obowiązków kilka spraw umknęło i trzeba nadrobić. Czasami po prostu za dużo „domowych” czynników rozpraszających wybija nas z rytmu. Sprowadza się to do tego, że jeszcze więcej czasu spędzamy w pozycji siedzącej lub leżącej, które dla naszego ciała nie są naturalne.
Ludzki organizm funkcjonuje najlepiej, gdy ma odpowiednią dawkę ruchu – wtedy działa jak dobrze naoliwiona maszyna. Długotrwałe przebywanie w pozycji wymuszonej wpływa bardzo niekorzystnie na ciało – w wielu aspektach. Pojawią się szybciej, jeśli po wyczerpującym dniu pracy wybór padnie na „relaks” przed telewizorem, komputerem lub konsolą. Organizm odpocznie tylko pozornie. Poniżej przedstawię najczęstsze problemy wynikające z tej sytuacji:
Zdrowy Kręgosłup
Centralna część szkieletu, do której przyczepia się większość mięśni i ścięgien. Długotrwała pozycja siedząca wpływa destrukcyjnie na każdy jego odcinek i ciężko przewidzieć, który zacznie doskwierać najpierw – to kwestia indywidualna. Z anatomicznego punktu widzenia sprawa przedstawia się następująco:
- podczas siedzenia mięśnie grzbietu są rozciągnięte (to także skurcz – tyle że ekscentryczny, plecy nadal są napięte);
- mięśnie okolicy szyi poddane większemu naciskowi (więcej informacji znajdziecie w tym artykule);
- mięśnie brzucha są rozluźnione (odcinek lędźwiowy najbardziej na tym ucierpi);
- mniejsza ruchomość żeber (słabsza wentylacja płuc i gorsze odżywienie wszystkich tkanek).
Skutki:
- bóle głowy;
- karku;
- barków, tzw. „korzonki”;
- zaburzenia krążenia;
- zwiększona ilość tkanki tłuszczowej (co dodatkowo obciąża organizm, dosłownie i w przenośni);
- skrzywienia kręgosłupa (to nie tylko skoliozy);
- porażenia nerwów.
Dodatkowo – panowie, uważajcie – zmiany zwyrodnieniowe odcinka lędźwiowego kręgosłupa oraz nadmierna otyłość brzuszna nieuchronnie prowadzą do zaburzeń erekcji. Ucisk nerwów z tej części kręgosłupa i/lub problemy z naczyniami krwionośnymi spowodowane przez „brzuszek” skutecznie wyłączą was z tej sfery życia. Najprostsze sposoby na wsparcie kręgosłupa to ćwiczenia typu „koci grzbiet” i „kołyska”. Przerwy w siedzeniu i jakikolwiek ruch angażujący tę część układu kostnego również będzie pomocny.
Kończyny górne
Najczęściej można spodziewać się:
- zmniejszonej ruchomości barku (nagle może się okazać, że nie jest się w stanie samodzielnie zapiąć pasów w samochodzie), sztywności w stawach (łokieć, nadgarstek, dłoń);
- zaburzeń czucia;
- nawet zaniku mięśni.
Najbardziej narażone okolice dalszej części kończyny górnej to łokieć i nadgarstek. Nerw łokciowy przebiega tuż pod skórą po wewnętrznej stronie łokcia, dlatego jest w tym miejscu najbardziej wystawiony na wszelkie urazy; o problemach z nadgarstkiem i dłonią oraz sposobach na ich uniknięcie przeczytacie tutaj.
Kończyny dolne
Najgorszym wyjściem jest długotrwałe siedzenie w pozycji „noga na nogę”. Ucisk dołu podkolanowego znacząco osłabia krążenie w jednej nodze. Dodatkowo może prowadzić do uszkodzeń najdłuższego mięśnia w ciele człowieka: mięśnia krawieckiego. Jest on odpowiedzialny za szereg ruchów w stawie biodrowym i kolanowym (m. in. za zakładanie nogi na nogę lub wstawanie z przysiadu). Bardzo ważną sprawą jest także to, że nogi są kluczowym elementem tzw. „pompy mięśniowej”, która wspomaga krążenie krwi i limfy w całym organizmie. Kilkunastominutowy spacer oraz proste (i najbardziej skuteczne) ćwiczenie, polegające na kilkukrotnym maksymalnym prostowaniu i zginaniu samej stopy w pozycji leżącej, uchronią was od większości problemów z krążeniem i bólem.
Zdrowie jest tylko jedno, warto o nie zadbać – róbcie chociaż krótkie, kilkuminutowe przerwy od pracy, wychodźcie na spacer lub wykonujcie proste i skuteczne ćwiczenia. Zdalnie można pracować zawodowo, ale nie można wirtualnie zadbać o organizm – utrzymanie go w dobrej kondycji to wasze zadanie, wpiszcie je w swój codzienny grafik.
Autor: Jakub Turkowski
Inne teksty, które mogą cię zainteresować
Odcinek szyjny i telefon, krótka historia toksycznego związku.